Sztuka odpuszczanie i akceptacji czyli jak się nie zarzynać
Miałem dzisiaj w planach napisać coś o Mindfulness - jest ba półmetku kursu i robiłem ćwiczenie podsumowujące.
Miałem też mieć fajny dzień i dużo energii.
Ani jedno ani drugie nie zaistniało.
Właśnie wróciłem z piątego spotkania. Straszliwie zmęczony.
Dziś miałem pierwszą medytację podczas której odpływałem.
Obserwacja trudnych doznań na siedząco. Nic z niej nie pamiętam.
Na potkanie pojechałem... pełen poczucia winy i rozczarowania sobą, bo
Moc spotkania była spora - dużo nie miłych odczuć w ciele (przejedzenie) i stopniowe rozwijanie akceptacji niewygodnej rzeczywistości.
Po powrocie do domu uświadomiłem sobie, że jestem bardzo zmęczony, ale nie mam już w sobie tyle poczucia winy.
Z chęcią wrzucę coś malutkiego na ruszt, umyję się, smarnę malutki wpisik na bloga i udam się w objęcia Morfeusza.
Miałem też mieć fajny dzień i dużo energii.
Ani jedno ani drugie nie zaistniało.
Właśnie wróciłem z piątego spotkania. Straszliwie zmęczony.
Dziś miałem pierwszą medytację podczas której odpływałem.
Obserwacja trudnych doznań na siedząco. Nic z niej nie pamiętam.
Na potkanie pojechałem... pełen poczucia winy i rozczarowania sobą, bo
- przez weekend się objadałem
- przez objedzenie byłem za mało uważny
- w pracy byłem za mało skuteczny, wydajny
- jeszcze "coś" co miało być "inne"
Moc spotkania była spora - dużo nie miłych odczuć w ciele (przejedzenie) i stopniowe rozwijanie akceptacji niewygodnej rzeczywistości.
Po powrocie do domu uświadomiłem sobie, że jestem bardzo zmęczony, ale nie mam już w sobie tyle poczucia winy.
Z chęcią wrzucę coś malutkiego na ruszt, umyję się, smarnę malutki wpisik na bloga i udam się w objęcia Morfeusza.