Odpuszczanie i akceptacja - wolność od uwarunkowanego umysłu
Ostatnio zacząłem częściej praktykować chwile ciszy tuż przed posiłkiem, w trakcie lub po prostu w chwilach gdy czuję się przytłoczony nadmiarem przyjętych obowiązków.
Zamykam wtedy oczy, wsłuchuję się w ciało. Skupiam swoją uwagę na odczuciach doświadczanych podczas naturalnego oddychania.
Zazwyczaj wtedy uświadamiam sobie dużo napięć w głowie, karku, szyi, plecach. Obserwuję je, kieruje do nich oddech, rozluźniam delikatnie swoje ciało.
Czasem dość szybko skutkuje to zrelaksowaniem się.
Ale nie zawsze tak jest. W miarę jak coraz bardziej do mnie trafia koncepcja Mindfulness, tym bardziej rozwijam w sobie akceptację.
Gdy w powyższych sytuacjach do obserwacji ciała dodam świadomość stanu emocjonalnego i myśli przejawiających się w głowie. Ogarnę cały ten kocioł szczerą akceptacją, dam przestrzeń temu zjawisku we mnie. Pozwolę w pełni się temu przejawiać i z pełną uważnością obserwuję cały ten proces.
Wtedy następuje cud akceptacji i odpuszczenia,
nie ma już znaczenia co odczuwam, czy są to trudne odczucia, neutralne czy przyjemne.
Chęć zmiany czegokolwiek zanika.
Pojawia się głęboka świadomość, ciekawość tego co jest, otwartość i przede wszystkim zrównoważony umysł. Stan przyzwolenia, wolność od pragnień i niechęci. Chociaż chwila takiego stanu, takiej czystości od uwarunkowanego umysłu jest kojąca. Uzdrawia i przywraca spokój.
Nie zawsze mam siłę, żeby spełniać wymagania jakie wymyśla umysł, realizować kolejne zadania, odhaczać taski na liście To Do. Ale zawsze jest we mnie, czasem bardzo głęboko, wrodzona akceptacja, zdolność do odpuszczania sobie.
Zamykam wtedy oczy, wsłuchuję się w ciało. Skupiam swoją uwagę na odczuciach doświadczanych podczas naturalnego oddychania.
Zazwyczaj wtedy uświadamiam sobie dużo napięć w głowie, karku, szyi, plecach. Obserwuję je, kieruje do nich oddech, rozluźniam delikatnie swoje ciało.
Czasem dość szybko skutkuje to zrelaksowaniem się.
Ale nie zawsze tak jest. W miarę jak coraz bardziej do mnie trafia koncepcja Mindfulness, tym bardziej rozwijam w sobie akceptację.
Gdy w powyższych sytuacjach do obserwacji ciała dodam świadomość stanu emocjonalnego i myśli przejawiających się w głowie. Ogarnę cały ten kocioł szczerą akceptacją, dam przestrzeń temu zjawisku we mnie. Pozwolę w pełni się temu przejawiać i z pełną uważnością obserwuję cały ten proces.
Wtedy następuje cud akceptacji i odpuszczenia,
nie ma już znaczenia co odczuwam, czy są to trudne odczucia, neutralne czy przyjemne.
Chęć zmiany czegokolwiek zanika.
Pojawia się głęboka świadomość, ciekawość tego co jest, otwartość i przede wszystkim zrównoważony umysł. Stan przyzwolenia, wolność od pragnień i niechęci. Chociaż chwila takiego stanu, takiej czystości od uwarunkowanego umysłu jest kojąca. Uzdrawia i przywraca spokój.
Nie zawsze mam siłę, żeby spełniać wymagania jakie wymyśla umysł, realizować kolejne zadania, odhaczać taski na liście To Do. Ale zawsze jest we mnie, czasem bardzo głęboko, wrodzona akceptacja, zdolność do odpuszczania sobie.