Jak utrzymać i rozwijać efekty po kursie Vipassany
Po swoim pierwszym kursie Vipassany wróciłem do domu wystrzelony w kosmos. Moja świadomość była na wcześniej nie doświadczonym, wysokim poziomie. Widziałem jak ludzie dookoła mnie działają automatycznie, zatopieni we własnym umyśle.
Ale ten stan nie trwał wiecznie, z dnia na dziań słabł. Po dwóch tygodniach nie czułem już większej różnicy. Oczywiście byłem lżejszy o uwarunkowania, które uwolniłem podczas kursu. Przerobiłem też trochę nawyków po powrocie do normalnego życia gdy miałem jeszcze podwyższony stan świadomości.
Potem pozostała już tylko ochota żeby pojechać kolejny raz.
I tak po drugim kursie historia się powtórzyła.
Tego samego oczekiwałem po kolejnych.
Ale już po trzecim efekt podwyższonej świadomości utrzymywał się dłużej. Przez pierwsze kilka dni nawet szybował do góry.
Dotarło do mnie, że ten stan, w którym w wyniku samoobserwacji rośnie stopień koncentracji i dostrojenia do rzeczywistości nie jest zarezerwowany tylko na czas kursu.
Można go utrzymać i rozwijać w zwykłych warunkach, w sytuacji gdy pracuje się na etat, ma się żonę, dzieci - czyli masa zależności i obowiązków .
A więc skoro medytacja rozwija świadomość to problemem jest jej zaniżanie.
Podstawą praktyki medytacji Vipassana jest
Zauważyłem, że podczas powrotu do pracy, pierwszego dnia przy komputerze, mocno dały o sobie znać niechęci i pragnienia.
Nie chciałem pracować ale dalej medytować.
Odkładałem zaczęcie pracy na później.
Przez stres który siebie fundowałem, zacząłem jeść więcej niż powinienem. Objadałem się.
Pod koniec dnia byłem przejedzony, miałem mnóstwo wyrzutów sumienia.
Byłem zmęczony fizycznie i psychicznie. Moja wieczorna medytacja była bardzo trudna.
Prawie niemożliwa.
Zrobiłem sobie rachunek sumienia, wyciągnąłem wnioski, przygotowałem plan na następny dzień, żeby uniknąć tych samych błędów. Wybaczyłem sobie ten dzień i poszedłem spać.
Kolejnego dnia z rana, poranna medytacja była dość trudna, umysł zamglony. Oczyszczenie świadomości zajęło mi ponad godzinę. Godzinę ciągłego powracania do świadomości oddechu. Kilka sekund świadomość, odpłynięcie, zauważenie, uśmiech :) i powrót do obserwacji oddechu - pełna akceptacja.
Po tej trudnej godzinie odzyskałem świadomość jaka miałem na koniec kursu.
Duża wrażliwość ciała, mocno wyostrzony i zrównoważony umysł, zbilansowany stan emocjonalny pełen wiary i optymizmu.
W takim stanie wystartowałem dzień. Który znacznie różnił się od poprzedniego. Konfrontowałem się z niechęciami do pracy i pragnieniami przeżywania przyjemnych doznań, ale:
Teraz, wieczorem jestem szczęśliwy, pełen satysfakcji i entuzjazmu w stosunku do kolejnego dnia. A wieczorna medytacja zapowiada się głęboka i owocna.
Ale i to nie jest ważne, żeby medytacja była... jakaś konkretna. Każda jest okazją, żeby rozwijać zrównoważony umysł - tak samo jak zwykłe zdarzenia w ciągu dnia.... ale o tym szerzej napisze innym razem :)
Ale ten stan nie trwał wiecznie, z dnia na dziań słabł. Po dwóch tygodniach nie czułem już większej różnicy. Oczywiście byłem lżejszy o uwarunkowania, które uwolniłem podczas kursu. Przerobiłem też trochę nawyków po powrocie do normalnego życia gdy miałem jeszcze podwyższony stan świadomości.
Potem pozostała już tylko ochota żeby pojechać kolejny raz.
I tak po drugim kursie historia się powtórzyła.
Tego samego oczekiwałem po kolejnych.
Ale już po trzecim efekt podwyższonej świadomości utrzymywał się dłużej. Przez pierwsze kilka dni nawet szybował do góry.
Dotarło do mnie, że ten stan, w którym w wyniku samoobserwacji rośnie stopień koncentracji i dostrojenia do rzeczywistości nie jest zarezerwowany tylko na czas kursu.
Można go utrzymać i rozwijać w zwykłych warunkach, w sytuacji gdy pracuje się na etat, ma się żonę, dzieci - czyli masa zależności i obowiązków .
A więc skoro medytacja rozwija świadomość to problemem jest jej zaniżanie.
Co obniża poziom świadomości i hamuje efekty medytacji
Podczas mojego ostatniego, siódmego kursu bliżej się przyjrzałem sprawie i mam już wnioski, oczywiście czas jeszcze to zweryfikuje.Podstawą praktyki medytacji Vipassana jest
- Sila - moralność
- Samadhi - koncentracja
- Panna - wgląd, mądrość
Zauważyłem, że podczas powrotu do pracy, pierwszego dnia przy komputerze, mocno dały o sobie znać niechęci i pragnienia.
Nie chciałem pracować ale dalej medytować.
Odkładałem zaczęcie pracy na później.
Przez stres który siebie fundowałem, zacząłem jeść więcej niż powinienem. Objadałem się.
Pod koniec dnia byłem przejedzony, miałem mnóstwo wyrzutów sumienia.
Byłem zmęczony fizycznie i psychicznie. Moja wieczorna medytacja była bardzo trudna.
Prawie niemożliwa.
Zrobiłem sobie rachunek sumienia, wyciągnąłem wnioski, przygotowałem plan na następny dzień, żeby uniknąć tych samych błędów. Wybaczyłem sobie ten dzień i poszedłem spać.
Kolejnego dnia z rana, poranna medytacja była dość trudna, umysł zamglony. Oczyszczenie świadomości zajęło mi ponad godzinę. Godzinę ciągłego powracania do świadomości oddechu. Kilka sekund świadomość, odpłynięcie, zauważenie, uśmiech :) i powrót do obserwacji oddechu - pełna akceptacja.
Po tej trudnej godzinie odzyskałem świadomość jaka miałem na koniec kursu.
Duża wrażliwość ciała, mocno wyostrzony i zrównoważony umysł, zbilansowany stan emocjonalny pełen wiary i optymizmu.
W takim stanie wystartowałem dzień. Który znacznie różnił się od poprzedniego. Konfrontowałem się z niechęciami do pracy i pragnieniami przeżywania przyjemnych doznań, ale:
- pracowałem na tyle dobrze na ile potrafiłem - mam satysfakcję
- jadłem tyle ile powinienem by się dobrze czuć
- robiłem sporo krótkich przerw na leżenie gdy tylko czułem, że tego potrzebuję
- przez cały dzień na ile to możliwe starałem się być świadomy oddechu i doznań w ciele
Teraz, wieczorem jestem szczęśliwy, pełen satysfakcji i entuzjazmu w stosunku do kolejnego dnia. A wieczorna medytacja zapowiada się głęboka i owocna.
Ale i to nie jest ważne, żeby medytacja była... jakaś konkretna. Każda jest okazją, żeby rozwijać zrównoważony umysł - tak samo jak zwykłe zdarzenia w ciągu dnia.... ale o tym szerzej napisze innym razem :)