Medytacja po pracy - relaks i oczyszczenie umysłu
Właśnie w tej chwili kończę pracę.
Już wcześniej zauważyłem, że ten moment wywołuje jakiś dziwny stan świadomości.
Jestem podatny na zdenerwowanie, łatwo irytują mnie inni, często też jem wtedy w pośpiechu, nieświadomie. I często to się kończy przejedzeniem i zamułką.
Czasem jestem po prostu zmęczony i potrzebuję krótkiej drzemki.
Ale zauważyłem też, że mam zebranych w ciągu dnia sporo napięć w ciele.
W umyśle sporo zbędnych procesów myślowych.
Medytacja aż prosi się, żeby ją praktykować w takich chwilach.
Ostatnio zauważyłem, że bardzo korzystne rezultaty mam dzięki praktykowaniu medytacji czystej obserwacji.
Rozluźniam się i po prostu pozwalam, żeby przez ciało przepływały odczucia, a przez umysł myśli.
Bez chwytania i oceniania.
Niech uwalnia się to co mogło się nagromadzić podczas pracy.
Niech procesy, które gdzieś jeszcze w tle pracują zaczną się wypalać i wygasną.
Czasem zapędzam się w celowość w medytowaniu. Zauważam, że traktuję to jako proces, który ma mnie oczyścić. Takie celowe działanie wytwarza oczekiwania, więc i napięcia, czasem bardzo subtelne.
Gdy tylko sobie uświadomię, że wszedłem w taki stan to z pełną akceptacją powracam do czystej obserwacji.
Taka medytacja rozwija uważność chwili obecnej i akceptację tego co się doświadcza - jakiekolwiek by to było.
Efektem ubocznym jest spokój umysłu. Stan, który nie jest efektem przyjemności, błogości, tylko dostrojenia do rzeczywistości, do chwili obecnej, do odczuć w ciele i stanu umysłu. Doświadczanie siebie przepełnione akceptacją.
Z takim umysłem kończę medytację i powracam do działania.
Zabieram się za przygotowywanie posiłku lub interakcję z rodziną.
Wtedy bardzo łatwo zauważam gdy wypływa jakieś uwarunkowanie,
pośpiech, irytacja, ocenianie... takie stany są dużo wyraźniejsze,
jak kamyk wrzucony do wody, której lustro jest gładkie jak stół :)
Już wcześniej zauważyłem, że ten moment wywołuje jakiś dziwny stan świadomości.
Jestem podatny na zdenerwowanie, łatwo irytują mnie inni, często też jem wtedy w pośpiechu, nieświadomie. I często to się kończy przejedzeniem i zamułką.
Czasem jestem po prostu zmęczony i potrzebuję krótkiej drzemki.
Ale zauważyłem też, że mam zebranych w ciągu dnia sporo napięć w ciele.
W umyśle sporo zbędnych procesów myślowych.
Medytacja aż prosi się, żeby ją praktykować w takich chwilach.
Ostatnio zauważyłem, że bardzo korzystne rezultaty mam dzięki praktykowaniu medytacji czystej obserwacji.
Rozluźniam się i po prostu pozwalam, żeby przez ciało przepływały odczucia, a przez umysł myśli.
Bez chwytania i oceniania.
Niech uwalnia się to co mogło się nagromadzić podczas pracy.
Niech procesy, które gdzieś jeszcze w tle pracują zaczną się wypalać i wygasną.
Czasem zapędzam się w celowość w medytowaniu. Zauważam, że traktuję to jako proces, który ma mnie oczyścić. Takie celowe działanie wytwarza oczekiwania, więc i napięcia, czasem bardzo subtelne.
Gdy tylko sobie uświadomię, że wszedłem w taki stan to z pełną akceptacją powracam do czystej obserwacji.
Taka medytacja rozwija uważność chwili obecnej i akceptację tego co się doświadcza - jakiekolwiek by to było.
Efektem ubocznym jest spokój umysłu. Stan, który nie jest efektem przyjemności, błogości, tylko dostrojenia do rzeczywistości, do chwili obecnej, do odczuć w ciele i stanu umysłu. Doświadczanie siebie przepełnione akceptacją.
Z takim umysłem kończę medytację i powracam do działania.
Zabieram się za przygotowywanie posiłku lub interakcję z rodziną.
Wtedy bardzo łatwo zauważam gdy wypływa jakieś uwarunkowanie,
pośpiech, irytacja, ocenianie... takie stany są dużo wyraźniejsze,
jak kamyk wrzucony do wody, której lustro jest gładkie jak stół :)
Obym rozwijał zamiłowanie do praktykowania uważności.
Obym uwalniał się od iluzji świata materii i umysłu.
Oby wszystkie istoty doświadczały szczęśliwych stanów świadomości.
Obyśmy wszyscy rozwijali się w tolerancji i harmonii.
Obym uwalniał się od iluzji świata materii i umysłu.
Oby wszystkie istoty doświadczały szczęśliwych stanów świadomości.
Obyśmy wszyscy rozwijali się w tolerancji i harmonii.