Głęboki proces medytacji vipassana a uważność w codziennych czynnościach
Podwyższony stan świadomości.
Gdy zamykam oczy... zaczyna się. Energia zaczyna intensywniej płynąć, proces oczyszczania z napięć fizycznych nabiera tempa.
Zaczynają wypływać uwarunkowania umysłu, gruntowne oczyszczanie.
Aż chce się siedzieć i medytować, obserwować ten wspaniały, naturalny proces.
Ale nie jestem mnichem. Mam żonę, dzieci, pracę - zobowiązania i dużo drobnych zadań do wykonania w ciągu dnia.
Jest już wprawiony w medytacji i dość dobrze zorganizowany. Jedna, dwie godziny medytacji z rana to dla mnie podstawa, jak kawa dla wielu ludzi.
Jest to w moim zasięgu i nie wymaga wielkiego wysiłku.
Wciąż czuję dysonans. Lekki żal, że nie mogę medytować więcej. Że siedzę przy komputerze i programuję.
Marzy mi się ucieczka od tego i poświęcenie się rozwojowi umysłu... duchowości.
Ale to przecież ucieczka, może gdybym miał być mnichem to bym wybrał takiego awatara 39 lat temu.
Może już grałem tą postacią 😁
Jest inne wyjście, nad którym cały czas pracuję.
Rozwijanie uważności w życiu codziennym. Zwiększenie świadomości tak aby zwykłe, codzienne działania przepełnione były uważnością i zrozumieniem.
Aby podczas pracy być świadomym umysłu i ciała.
Bez pośpiechu, z wnikliwością i uśmiechem na ustach.
Odczuwam ciało, czuję pojawiające się, trwające i zanikające doznania w ciele.
Obserwuję jak myśli wypełniają umysł, trwają i przemijają.
Wdech i wydech.
Wszystko przemija, nie ma sensu łapać się na siłę nietrwałości. To tylko źródło cierpienia.
Wdech i wydech.
Obserwuję napięcia w ciele, sztywność karku, wewnętrzne napięcie by przyspieszyć, by zrobić to co muszę, albo uciec i robić coś co przynosi natychmiastową przyjemność.
Obserwuję.
Wdech i wydech.
Uśmiecham się... to też przeminie.
A skoro wszystko przemija to jedyną wartość ma chwila obecna. To co jest teraz. Prawda chwili, teraźniejszości... takiej jaka jest.