Pokusa jedzenia - medytacja rozwijająca świadomość i wolną wolę
Wczoraj wieczorem miałem przygodę z przejedzeniem się. Byłem w pełni świadomy tego, że jestem już najedzony, że kieruje mną pragnienie przyjemnych doznań smakowych.
Mimo to pofolgowałem sobie.
Czuję, że prawie w pełni to zaakceptowałem, nie wyrzucam tego sobie. Za to stało się to doskonałym powodem, żeby opracować prostą technikę medytacyjną i podzielić się nią.
Aby móc postępować tak jak się chce. Mieć wolną wolę i decydować zgodnie ze swoim wnętrzem potrzebny jest odpowiedni poziom świadomości. Tu nie chodzi o moc, silną wolę, żeby robić coś na przekór pragnieniom.
Sama świadomość pragnienia i występujących doznań w ciele jest już pierwszym ważnym krokiem.
Zachowujemy zrównoważony umysł,i nie zareagujemy na pragnienie - nie wypierając go tylko spokojnie obserwując siebie, swoje ciało i umysł.
Energia pragnienia nie zostaje wzmocniona, zaczyna się wypalać. Tworzy to naturalną przestrzeń. Obszar który wcześniej był nieuświadomiony, a teraz w wyniku uważności zostaje zamieniony na dystans między bodźcem a reakcją.
Gdy jesteśmy w ciągu czynności, wystarczy mały drobny bodziec - np ciastko na talerzyku. Chwile później oblizujemy palce po zjedzonym ciastku. Jak to się stało?
Nie było uważności, nie było świadomości. Był autopilot, nawykowy umysł za sterami.
Takie sytuacje są trudne i ciężko w nich rozwijać wolę.
Łatwiej za to poczucie winy.
Dziś po śniadaniu pojawiła się myśl, żeby coś słodkiego jeszcze jeść. Ale byłem już najedzony i zmotywowany, żeby poradzić sobie z łakomstwem :)
Przygotowałem przezroczyste pudełko a w nim sporo smakołyków.
Ciasteczko owsiane, musli, czekolada, daktyle, morele suszone, orzechy, ziarna kakaowca... wszystko to na co często mam ochotę :)
Postawiłem pudełko na stole i zacząłem obserwować.
Wąchałem.
Wizualizowałem, że coś zajadam.
Delektowałem się zmysłami.
Ale nie było we mnie ochoty, żeby to jeść. To raczej oczywiste, bo intencją była uważność a nie jedzenie.
Było to bardzo proste i budujące poczucie własnej siły i kreatywności.
Oczywiście nie ma tu mowy o jakimś wielkim sukcesie.
To dopiero początek.
Teraz za każdym razem po posiłku będę wyciągać te pudełeczko i z uważnością je obserwować. Karmić swoje zmysły bodźcami płynącymi od tych smakołyków.
Następnym razem gdy przyjdzie prawdziwe pragnienie, wyciągnę te pudełeczko.
Skonfrontuję pragnienie z wyćwiczoną uważnością obserwacji jedzenia i nawykiem niereagowania na słodkości.
Co się wtedy wydarzy?
Sam nie wiem i jestem bardzo ciekawy...
Mimo to pofolgowałem sobie.
Czuję, że prawie w pełni to zaakceptowałem, nie wyrzucam tego sobie. Za to stało się to doskonałym powodem, żeby opracować prostą technikę medytacyjną i podzielić się nią.
Uważność rozwijająca wolną wolę
Aby móc postępować tak jak się chce. Mieć wolną wolę i decydować zgodnie ze swoim wnętrzem potrzebny jest odpowiedni poziom świadomości. Tu nie chodzi o moc, silną wolę, żeby robić coś na przekór pragnieniom.
Sama świadomość pragnienia i występujących doznań w ciele jest już pierwszym ważnym krokiem.
Zachowujemy zrównoważony umysł,i nie zareagujemy na pragnienie - nie wypierając go tylko spokojnie obserwując siebie, swoje ciało i umysł.
Energia pragnienia nie zostaje wzmocniona, zaczyna się wypalać. Tworzy to naturalną przestrzeń. Obszar który wcześniej był nieuświadomiony, a teraz w wyniku uważności zostaje zamieniony na dystans między bodźcem a reakcją.
Spontaniczna próba woli
Gdy jesteśmy w ciągu czynności, wystarczy mały drobny bodziec - np ciastko na talerzyku. Chwile później oblizujemy palce po zjedzonym ciastku. Jak to się stało?
Nie było uważności, nie było świadomości. Był autopilot, nawykowy umysł za sterami.
Takie sytuacje są trudne i ciężko w nich rozwijać wolę.
Łatwiej za to poczucie winy.
Świadoma medytacja obserwacji pokus
Dziś po śniadaniu pojawiła się myśl, żeby coś słodkiego jeszcze jeść. Ale byłem już najedzony i zmotywowany, żeby poradzić sobie z łakomstwem :)
Przygotowałem przezroczyste pudełko a w nim sporo smakołyków.
Ciasteczko owsiane, musli, czekolada, daktyle, morele suszone, orzechy, ziarna kakaowca... wszystko to na co często mam ochotę :)
Postawiłem pudełko na stole i zacząłem obserwować.
Wąchałem.
Wizualizowałem, że coś zajadam.
Delektowałem się zmysłami.
Ale nie było we mnie ochoty, żeby to jeść. To raczej oczywiste, bo intencją była uważność a nie jedzenie.
Było to bardzo proste i budujące poczucie własnej siły i kreatywności.
Oczywiście nie ma tu mowy o jakimś wielkim sukcesie.
To dopiero początek.
Teraz za każdym razem po posiłku będę wyciągać te pudełeczko i z uważnością je obserwować. Karmić swoje zmysły bodźcami płynącymi od tych smakołyków.
Następnym razem gdy przyjdzie prawdziwe pragnienie, wyciągnę te pudełeczko.
Skonfrontuję pragnienie z wyćwiczoną uważnością obserwacji jedzenia i nawykiem niereagowania na słodkości.
Co się wtedy wydarzy?
Sam nie wiem i jestem bardzo ciekawy...