Poranna medytacja - wspaniały prysznic dla zamglonego umysłu
Przez długi czas jak rozpocząłem przygodę z medytacją Vipassana praktykowałem poranne medytację. Często były to jedno godzinne sesje. Z czasem były krótsze. Czasem w ogóle z nich zrezygnowałem.
Aktualnie powracam do tego nawyku. Do tego wspaniałego i wartościowego rytuału. Ta praktyka o tyle jest łatwa i korzystna o ile faktycznie się odczuwa jej rezultaty. Jak ze wszystkim w naszym życiu.
Jem zdrowo bo czuję się lepiej po lekkim posiłku.
Kiedyś jadłem mięso bo mi smakowało i nie czułem negatywnych skutków.
I to jest OK.
Łatwiej jest utrzymać jakiś nawyk, ciągłość jakiejś praktyki jeśli odczuwa się bezpośrednio jej pozytywne oddziaływanie.
I tak jest teraz u mnie w przypadku porannej medytacji.
Gdy wstaję rano, porozciągam się. Zrobię kilka asan jogi. Rozgrzeję ciało kilkoma pajacykami.
Siadam na poduszkę medytacyjną i zaczynam obserwować odczucia w ciele.
Po chwili zaczynam czuć mocne napięcia w czaszce i szyi. Tak jak by chciały się wydostać. Jak by coś wypływało ze mnie. Każdy spokojny, świadomy oddech to delikatna fala rozluźnienia tych doznań.
W tym samym czas obserwując te napięcia w ciele, doświadczam również zaszumionego umysłu. Jakieś myśli związane z pracą, z zadaniami do wykonania, z możliwościami porażki przelatują przez umysł. Próbują zagarnąć moją uwagę. Ale z każdym spokojnym, świadomym oddechem umysł się uspokaja i myśli zaczynają się wyciszać.
Umysł uspokaja się.
Ciało rozluźnia się.
Teraz zaczynam być gotowy żeby przejść do rutynowych, porannych czynności.
Oczyściłem umysł z napięć. Mam spokojny start. Nigdzie mi się nie spieszy.
Mogę z pełną uwagą i świeżym spojrzeniem przystąpić do wyciskania soku :)
Aktualnie powracam do tego nawyku. Do tego wspaniałego i wartościowego rytuału. Ta praktyka o tyle jest łatwa i korzystna o ile faktycznie się odczuwa jej rezultaty. Jak ze wszystkim w naszym życiu.
Jem zdrowo bo czuję się lepiej po lekkim posiłku.
Kiedyś jadłem mięso bo mi smakowało i nie czułem negatywnych skutków.
I to jest OK.
Łatwiej jest utrzymać jakiś nawyk, ciągłość jakiejś praktyki jeśli odczuwa się bezpośrednio jej pozytywne oddziaływanie.
I tak jest teraz u mnie w przypadku porannej medytacji.
Gdy wstaję rano, porozciągam się. Zrobię kilka asan jogi. Rozgrzeję ciało kilkoma pajacykami.
Siadam na poduszkę medytacyjną i zaczynam obserwować odczucia w ciele.
Po chwili zaczynam czuć mocne napięcia w czaszce i szyi. Tak jak by chciały się wydostać. Jak by coś wypływało ze mnie. Każdy spokojny, świadomy oddech to delikatna fala rozluźnienia tych doznań.
W tym samym czas obserwując te napięcia w ciele, doświadczam również zaszumionego umysłu. Jakieś myśli związane z pracą, z zadaniami do wykonania, z możliwościami porażki przelatują przez umysł. Próbują zagarnąć moją uwagę. Ale z każdym spokojnym, świadomym oddechem umysł się uspokaja i myśli zaczynają się wyciszać.
Umysł uspokaja się.
Ciało rozluźnia się.
Teraz zaczynam być gotowy żeby przejść do rutynowych, porannych czynności.
Oczyściłem umysł z napięć. Mam spokojny start. Nigdzie mi się nie spieszy.
Mogę z pełną uwagą i świeżym spojrzeniem przystąpić do wyciskania soku :)