Akceptacja własnych możliwości i ograniczeń
Ciągłe rozwijanie się, planowanie, wyznaczanie celów, ich realizacja i ogólnie świadome kształtowanie swojego życia może przynieść wiele radości.
Niesie również ze sobą sporo pułapek. Można nieźle się pogubić. Własne cele i dążenia zaczną przysłaniać lekkość świata, jego naturalną radość. Pragnienie ciągłego postępu, rozwoju i stawania się lepszym zacznie wytwarzać napięcia. Wtedy radość z życiowej podróży zamieni się w ponury obowiązek 😑
Żyję w czasach ukierunkowanych na działanie, na wykonywanie zadań. Technologia mi w tym pomaga. Cała gałąź rozwojowo-couchingowa dostarcza wielu narzędzi i wiedzy. Apetyt rośnie.
Chcę robić więcej i lepiej, mądrzej i wydajniej.
Kolejny cel. Kolejne zadanie.
Wielokrotnie się już w tym gubiłem i za każdym razem wyciągałem wnioski. Zaczyna też do mnie pomału docierać jak unikać wpadania w zadaniowość.
Głównym problemem jest nakierowanie uwagi na to co jest do zrobienia. Rozwiązaniem tego jest przywrócenie balansu, właściwego spojrzenia. Nie uciekam od postawionych sobie celów, ale też zwracam uwagę na to co już zrobiłem. Tak, żeby zachować świadomość tego, że działam i wykonuję dobrą robotę, a właściwą miarą jest to co już zostało wykonane a nie to co czeka.
Kolejna sprawa to zaakceptowanie własnych ograniczeń. Czas nie jest z gumy, ja nie mam 10 rąk. Są naturalne ograniczenia i staram się je w sobie uświadomić. Dzięki temu planowanie przyszłości jest bardziej realne 😉