Proś a będzie Ci dane - przygoda z Prawem Przyciągania
Swoją przygodę z drogą samopoznania i rozwoju wewnętrznego potencjału rozpocząłem gdzieś w okolicach 2008 roku. Wtedy dość przypadkowo zakupiłem książkę Proś, a będzie ci dane.
Wracałem do niej nawet ostatnio. Z aktualnej perspektywy oceniam ją na dość mocno odjechaną od naszej materialnej rzeczywistości. Chociażby dlatego, że jej treść opiera się na channelingu - czyli przekazach od jakiejś duchowej istoty o imieniu Abraham do autorki książki, pani Esther Hicks.
Tym nie mniej, książka ta pozwoliła mi spojrzeć inaczej na świat, w którym żyję.
Od tego zacząłem przebudowywać moje postrzeganie.
To ja jestem twórcą swojej rzeczywistości.
To ja poprzez swój sposób myślenia, swoje nastawienie przyciągam do swojego doświadczenia dopasowane zdarzenia.
Dziś takie przekonanie jest mocnym fundamentem mojej życiowej ideologi.
Mocno oddaje to jedna z najpopularniejszych książek na świecie
"Według wiary waszej niech wam się stanie!"
I tu zaczyna się zabawa. Wystarczy zbudować swój wewnętrzny świat, czyli przekonania z elementów, które nam odpowiadają i wierzyć w ich prawdziwość całym sobą.
Proste, a zarazem bardzo trudne, bo umysł póki nie dostanie dowodu to będzie kwestionować i wierzenia będą tylko pobożnymi życzeniami.
Jest na to sposób - technika małych kroków
Dostrajanie się do pożądanej rzeczywistości zaczynając od łatwych przekonań.
W książce można znaleźć różne techniki do pracy z własnym umysłem, np dziennik wdzięczności
Po tych kilkunastu latach, doszedłem do wniosku, że ta technika nie jest w pełni dla mnie... raczej jako małe uzupełnienie. Dlaczego?
To czego chcę w życiu nie jest materialne, z własnego doświadczenia wiem, że samo bogactwo mnie nie uszczęśliwi.
To czego potrzebuję to wartościowe relację z rodzina i znajomymi.
To umiejętność radzenia sobie z emocjami.
To zrozumienie samego siebie.
I tutaj owszem, czasem stosuję Prawo Przyciągania aby wyobrażać sobie siebie jako osobie z rozwiniętymi pożądanymi cechami.
A więc nie pracuję nad tym co i gdzie bym chciał robić, co posiadać itp.
Tylko jakim człowiekiem bym chciał być, jakie cechy bym chciał w sobie rozwinąć, jak postępować w danych sytuacjach.
Czy to działa? Jasne, że działa.
Ale sama wizualizacja to za mało, potrzeba działania - a jakże.
I o tym napiszę niebawem, bo trafiła w moje ręce książka, która bardziej jest dostrojona do mojej obecnej świadomości i poglądów.
Wracałem do niej nawet ostatnio. Z aktualnej perspektywy oceniam ją na dość mocno odjechaną od naszej materialnej rzeczywistości. Chociażby dlatego, że jej treść opiera się na channelingu - czyli przekazach od jakiejś duchowej istoty o imieniu Abraham do autorki książki, pani Esther Hicks.
Tym nie mniej, książka ta pozwoliła mi spojrzeć inaczej na świat, w którym żyję.
Od tego zacząłem przebudowywać moje postrzeganie.
To ja jestem twórcą swojej rzeczywistości.
To ja poprzez swój sposób myślenia, swoje nastawienie przyciągam do swojego doświadczenia dopasowane zdarzenia.
Dziś takie przekonanie jest mocnym fundamentem mojej życiowej ideologi.
Mocno oddaje to jedna z najpopularniejszych książek na świecie
"Według wiary waszej niech wam się stanie!"
I tu zaczyna się zabawa. Wystarczy zbudować swój wewnętrzny świat, czyli przekonania z elementów, które nam odpowiadają i wierzyć w ich prawdziwość całym sobą.
Proste, a zarazem bardzo trudne, bo umysł póki nie dostanie dowodu to będzie kwestionować i wierzenia będą tylko pobożnymi życzeniami.
Jest na to sposób - technika małych kroków
Dostrajanie się do pożądanej rzeczywistości zaczynając od łatwych przekonań.
W książce można znaleźć różne techniki do pracy z własnym umysłem, np dziennik wdzięczności
Po tych kilkunastu latach, doszedłem do wniosku, że ta technika nie jest w pełni dla mnie... raczej jako małe uzupełnienie. Dlaczego?
To czego chcę w życiu nie jest materialne, z własnego doświadczenia wiem, że samo bogactwo mnie nie uszczęśliwi.
To czego potrzebuję to wartościowe relację z rodzina i znajomymi.
To umiejętność radzenia sobie z emocjami.
To zrozumienie samego siebie.
I tutaj owszem, czasem stosuję Prawo Przyciągania aby wyobrażać sobie siebie jako osobie z rozwiniętymi pożądanymi cechami.
A więc nie pracuję nad tym co i gdzie bym chciał robić, co posiadać itp.
Tylko jakim człowiekiem bym chciał być, jakie cechy bym chciał w sobie rozwinąć, jak postępować w danych sytuacjach.
Czy to działa? Jasne, że działa.
Ale sama wizualizacja to za mało, potrzeba działania - a jakże.
I o tym napiszę niebawem, bo trafiła w moje ręce książka, która bardziej jest dostrojona do mojej obecnej świadomości i poglądów.